To moja wina, mam mało ciuchów, nie karmię jej dobrze, biduli.
Jestem gruba i wciąż nie schudłam.
Nie lubię kupować ubrań.
Nie ma dla mnie fajnych ciuchów, wciąż podobają mi się rzeczy z moich szczupłych lat, namiotom dla ciotek ze sklepów mówię grzecznie: dziękuję.
Pisałam już o tym w poście : Grube dziewczyny mają przekichane , że mimo wagi , jak każda kobieta chcę i staram się dobrze wyglądać. Nie jest to tylko tak proste, jak wtedy gdy nosisz rozmiar ZERO
W Arkadii ( mam tam najbliżej) mogę wejść do Marks&Spencer, Gerry Weber, Peek & Cloppenburg, Kappahl, C&A. W pozostałych sklepach z ciuchami nie mam czego szukać. Moją jedyną tzw Małą Czarną kupiłam kiedyś tanio w TK Maxie.
Wybór mocno ograniczony, o masie ciuchów w modnych fasonach mogę spokojnie zapomnieć.
Mam więc niewiele ubrań, często zobaczycie mnie w tym samym, staram się różnie je zestawiać, ratuję się kolorowymi szalami i biżuterią. Jest OK. Ale zabawy w tym nie ma . I tak będzie do czasu aż nie schudnę ( to temat na zupełnie innego posta)
Co mam w szafie ja -kobieta po 40-tce, mocno krągła, żyjąca dość aktywnie? Czy nadal mam własny styl?
Czy gruba kobieta może mieć styl? A może stylowe jest tylko to co szczupłe?
Czy ma swój styl ekscentryczna i kontrowersyjna Beth Ditto, która nie ukrywa, a totalnie eksponuje swoje ciało? Gdy gruba aktorka Melissa McCarthy szła na uroczystość wręczania Oscarów, nikt z topowych projaktantów nie chciał jej ubrać, a normalnie wszyscy się o to zabijają. Modowe wykluczenie.
Ale nie jest tak źle. Jest sporo fajnych dziewczyn, również blogerek modowych w rozmiarze XXL, które pięknie się ubierają. Na Pintereście znajdziecie wiele fantastycznych stylizacji tych mniej szczupłych dziewczyn.
Fashionable Fat Girls
Zawsze, nawet za czasów gdy ważyłam 48 kg lubiłam prostotę, minimalizm, wygodę, praktyczne rzeczy z domieszką kobiecej kokieterii i francuskiego stylu ( no wiecie czarny, biały, czerwony i beret na głowę:)
Teraz pilnuję przykazań dla okrągłych:
dekolt w serek
pionowe cięcia
nie nosić namiotów, tylko pogrubiają
nie nosić lejących tkanin, podkreślają wałeczki
obcisły dół luźniejsza góra
kontrast kolorów
warstwy
architektoniczny krój ubrań (cięcia, szfy, tkaniny)
Z kobiet bliskich mi wiekiem dobrze ubiera się Gessler, Nigella ( w swoich grubszych wcieleniach) , Wellman
Styl i figura z moich marzeń ?
Cudowne i stylowe Marion Cotillard , Audrey Tautou
W szafie mam :
2 białe koszule
1 sweterek granatowy w serek
4 rozpinane kardigany w serek szary, różowy, beżowy i musztardowy
4 pary wąskich jeansów
1 para spodni garniturowych
2 marynarki czarna i szara
1 beżowa garniturowa kamizelka
1 czarna sukienka
4 tuniki
kilka t-shirtów czarne i szare
3 spódnice nienoszone od wieków
2 kurteczki jeansowe niebiską i czarną udającą ramoneskę ( uwielbiam je)
2 bluzy
kilka sportowych ciuchów do biegania i na siłownię, strój na basen, płaszcz, kurtkę
( bieliznę i pidżamy trzymam w komodzie)
dużo szali i dodatków
Nie kupuję już pięknych rzeczy, które wchodzą na dopych i dopinają się na głębokim wdechu bo
PRZECIEŻ SCHUDNĘ, KIEDY SCHUDNĘ, JAK SCHUDNĘ...
Sporo takich ciuchów mam w Kartonie Wyrzuconych Pieniędzy. Powinnam je wywalić, ale trzymam je chyba rozumowi na przekór ( albo cichej nadziei)
Ciuchy kupuję głównie na wyprzedażach, nie lubię przepłacać za rzeczy szyte za grosze, a sprzedawane przez sieciówki za ciężkie pieniądze, a potem przeceniane raz za razem, aż kończą w smutnych stosach szmat.
W Warszawie mam ulubiony SH nazywa się Wzorcownia i mają tam fajne rzeczy również w moim rozmiarze, w tym dużo nowych ubrań, kupuję u nich ciuchy fińskiej marki Zizzi, która ma duże rozmiary ( moja tutejsza xxl jest u nich nawet M 46-48) i ciekawe projekty z dobrej bawełny. Zobaczcie same jakie fajne https://www.zalando.co.uk/zizzi/
Wiem, że powinnam schudnąć głównie dla zdrowia, a nie urody i staram się to robić ( o tym innym razem) ruszam się, ograniczam słodkie i niezdrowe jedzenie, lubię warzywa i owoce, ale teraz w tej chwili jestem jaka jestem i nie mogę chodzić w worku po ziemniakach.
Wkurza mnie gdy H&M zamyka w swoich sklepach dział z dużymi rozmiarami, a w dziale XLNT Kappahl wiszą smutne wielkie, bezkształtne szmaty w paski. Chcę by rozmiar w Zarze nie kończył się na L. My kobiety i dziewczyny puszyte, też mamy kasę do wydania i ochotę na ładny ciuch, bo wiele fasonów tych prostych, klasycznych leży na nas tak samo dobrze jak i na naszych szczuplejszych koleżankach. Nikt tylko tego nie dostrzega.
Monika Blackdresses, która zaskoczyła wszystkich i od niedawna szyje przepiękne sukienki dobrej jakości, pamięta o większych rozmiarach, bo w takiej sukience np ze sweterkiem na wierzchu każdej z nas jest ładnie, szkoda, że inne sklepy w Polsce o tym nie pamiętają ( Marks & Spencer jest tu wyjątkiem)
Moja szafa jest mała, ale przemyślana i lubię jej zawartość.
Chociaż łapię się na tym, że wolę wydać np 200 zł na kosmetyk niż ciuch, bo przy ciuchu wydaje mi się to drogie, a kosmetyku zrozumiałe:) ale wiele kosmetykomaniaczek cierpi na taką przypadłość, prawda?
Co macie w swoich szafach?
fot. pieknoscdnia i pinterest
Rozumiem Twój ból, pochodzę z rodziny, w której kobiety są słusznych rozmiarów. I zawsze jest problem z zakupem ubrań. Jedynie Marks&Spencer nie dyskryminuje tych "większych" - tę samą sukienkę kupi się w rozmiarze 36 i 50. I to jest super. Niektóre sklepy tworzą specjalne linie z ubraniami w większych rozmiarach (np. H&M), ale zwykle to są wory, nie znajdziemy tam krzyku mody.
OdpowiedzUsuńMoja szafa to misz-masz. Nie mam własnego stylu, kupuję to, co aktualnie mi się podoba, zwykle na wyprzedażach. Mam kilka nienoszonych spódnic i sukienek, kilka par materiałowych spodni i dżinsów, marynarki, kardigany, koszule w różnych kolorach i mnóstwo zwykłych koszulek z krótkim rękawem. Wolę proste formy, bez ozdób, ale lubię kolory. Granat zestawiam z intensywnym różem, szarość z czerwienią, czerń z koralem. I jest mi z tym dobrze :).
Chociaż jestem szczupła, również nie potrafię znaleźć ubrań dla siebie. W większości oferowanych przez sieciówki po prostu wyglądam źle. Sukienki albo na mnie wiszą albo przypominam w nich szkielet. W rezultacie ciągle chodzę w tych samych ubraniach, które kupiłam x lat temu. Niektóre nawet pamiętają zamierzchłe czasy liceum. To dziwne, ale kiedyś nie miałam problemów ze znalezieniem sukienki czy spódnicy. W sklepach można było znaleźć coś, co tu i ówdzie dodawało krągłości, a teraz ciężko o kobiece kroje. Mam wrażenie, że wszystko szyją pod jedną sylwetkę, w rezultacie ciężko znaleźć coś dla siebie... Nie pamiętam, kiedy kupiłam sobie jakieś ubranie, od tego wydarzenia minęło co najmniej 1,5 roku. Po prostu szkoda mi wydawać pieniądze, na coś, co mi się nie podoba, w czym wyglądam źle albo sweter, który po pierwszym praniu będzie przypominał ścierkę.
OdpowiedzUsuńU mnie jest tak, że nienawidzę kupować ciuchów... Jak mam iść do sklepu i coś kupić do ubrania, to zaraz jestem chora, tak samo jest z butami. Co prawda w moich rozmiarach wszędzie wszystkiego pełno, ale co zrobić, jak mi się nic nie podoba? Wydaje mi się, że kiedyś bardziej lubiłam ubrania. Chciałam się dobrze ubrać, teraz do pracy ubieram się jak ostatni obwieś, bo i tak muszę zakładać odzież ochronną, więc najwygodniej w dresy wskoczyć, a jak wracam do domu to przebieram się w piżamę albo w jakiś domowy strój i tak siedzę. Owszem, czasami wychodzę "do ludzi", ale to się nie zdarza za często więc szans na ubranie się normalnie jest mało... Myślę, że jakbym zmieniła pracę to mój styl ubierania też by się zmienił, miałabym ochotę jakoś porządnie wyglądać, teraz po prostu nie mam dokąd ładnie się ubrać, więc w mojej głowie są myśli typu: po co mi nowe ciuchy? Ostatnią bluzkę kupiłam w listopadzie 2014 i do tego w Primarku za 2,5 f.... bo była mi potrzebna taka biała zwykła z długim rękawkiem bawełniana. Jedyne, na co naprawdę wydaje pieniądze to życie codzienne i kosmetyki, bo wiadomo, tych drugich nigdy za wiele:))) Mam taki plan, że moja szafa się zmieni, jak zmienię pracę :)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że nie tylko my większe narzekamy. Mam znajome, które nie mogą znaleźć żadnych poważnych ubrań, bo są zbyt drobne. Z tym też nie potrafią nic zrobić i zazwyczaj kończą na sekcjach dziecięcych. Moja szafa pęka w szwach, nawet po generalnym sprzątaniu i wywalaniu rzeczy. Pozbyłam się dwóch worów ciuchów, ale dalej mam problem z pozbyciem się tych za małych, bo do nich już raz schudłam (28kg), później zaczęły się studia i się rozleniwiłam. Czekam na jakiegoś kopa żeby powtórzyć to. Czuję, że jest coraz bliżej, bo coraz więcej o tym wszystkim myślę. Powoli mam plan, co i jak i kiedy :)
OdpowiedzUsuńTrzymam za nas kciuki. Najbardziej za to, żeby nie męczyło nas nigdy nic związanego z wyglądem. Nie warto się zadręczać, a energię do szukania wymówek najlepiej spożytkować na spacerze. Nie każdy musi być chudy i nosić przeciętną rozmiarówkę, ale każdy zasługuje na uśmiech i dobre samopoczucie. Czemu im nie pomóc :)
ja ostatnio odchudzam moja szafe- ciuchy za male oddaje, nienoszone takze! Staram sie mniej kupowac i nie napedzac biznesu!
OdpowiedzUsuńKoniec koncow i tak zawsze chodze w tym samym!
Mam sporo ubran. Duzo za duzo. W wiekszosci nie chodze, bo niewygodnie mi w nich pod kurtka, bo nie chce mi sie w nich przeciskac w zatloczonym autobusie/metrze... Kiedys bylo inaczej, ale to juz historia.
OdpowiedzUsuńJa mam dość sporo ubrań, ale powiem szczerze, że praktycznie cały czas chodzę tych samych zestawach
OdpowiedzUsuńJa jestem większa, ale nie na tyle, żebym nie mogła znaleźć dla siebie nic w sieciówkach (noszę 42-44). Mam 20 lat i swój, myślę że wyjątkowy, styl. Noszę kolorowe koszule, odważne kolory i ubrania inne niż większość młodych dziewczyn. Nie przejmuję się tym, że w pięknym, męskim, luźnym tiszercie wyglądam na 10 kg więcej. To moda jest dla mnie, a nie ja dla niej. Nigdy nie założyłabym dekoltu w serek, bo lepiej w tym wyglądam. Nie czuję się w tym komfortowo i tyle. Moim zdaniem nie ważne jest to jak duże jesteśmy. Jeżeli mamy zadbaną cerę, schludny makijaż, ułożone włosy i przede wszystkim UŚMIECH ORAZ PEWNOŚĆ SIEBIE to nawet w białym tiszercie i dżinsach będziemy robić show :) Pamiętajmy też o tym, że najważniejsze w stylizacji są dodatki- a one nie mają rozmiaru :)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból Asieńko! Dlatego też nie lubię kupować ciuchów. Ciężko znaleźć coś fajnego w większym rozmiarze.. a jak już jest, to ani wygląda na wieszaku, ani tym bardziej na mnie. Choć moja szafa jest sporo większa od Twojej, to sporo w niej rzeczy już za małych, na kiedyś, bo na pewno schudnę.. tjaaaa ;) Nie mam jednak serca ich wyrzucić i tak sobie wiszą i czasem do szału wręcz doprowadzają. Wolę kupować buty, tutaj nie mam zwykle kłopotu z rozmiarem.. z ciuchami już bywa trudniej.
OdpowiedzUsuńja się mogę pod Martusią podpisać :) no może poza rozmiarem butów ;p z tym też mam problem, chyba nawet większy hyhy bo i rozmiar koci
Usuńz tego później wychodzi góra kosmetyków a ciuchów jak było mało, tak jest :p no i kara jaką są same zakupy ;p
Jak pracowałam w Benettonie to klientki się obrażały że mają aż 4 rozmiary Sx, S, M i L
OdpowiedzUsuńTo prawda z tymi rozmiarami. Moja siostra po ciąży sporo przybrała i bardziej niż nadwagą zirytowana była brakiem rozmiarówki w popularnych sieciówkach. Dziwna ta ich polityka.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tęższe kobiety mogą być modne. Czuję jednak, że nie jesteś zadowolna z tego jak wyglądasz a jeśli tak jest to czas to zmienić. Nie czekaj, nie narzekaj, nie rozpamiętuj a zabieraj się za swoje zdrowie i swoje kilogramy. Jeszcze niedawno sama miałam na liczniku 100, teraz mam 80 i chcę mieć 60. Do lipca to osiągnę, bo czeka na mnie sporo świetnych kiecek:)
OdpowiedzUsuńPierdolisz głupoty - zawsze kiedy Cię widzę wyglądasz świetnie!
OdpowiedzUsuńWellman ma naprawdę fajny styl, ale Gessler ? Według mnie wygląda okropnie, zawsze w takich namiotach :(
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Zuzią P. Wellman wygląda świetnie, natomiast Gessler ma nawet fryzurę dodającą kilogramów, te blond pół kręcone, pół wymięte pióra tylko poszerzają (też mam kręcone włosy, jestem bardzo chuda, ale czasem i tak się wgląda jak pączek z taką szopką na głowie).
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że nie tylko tęższe panie mają problemy, ja jestem bardzo chuda jak na mój wzrost i dżinsy muszę kupować na dziale dziecięcym, albo wszystkie skracać i zwężać. Natomiast ogromną tragedią są wszystkie bluzki i sukienki wyprodukowane z nieelastycznych materiałów - przewidują większe piersi nawet w rozmiarze XS, co powoduje, że każda sukienka wisi na mnie nieestetycznie, chyba że zmuszę się do założenia piankowo-gąbkowej zbroi o nazwie stanik push-up. A każda "płaska" wie jak to przyjemnie nosić stanik, który jest dwa razy większy od własnych piersi. Nieprzyjemnie!
Wiele kobiet nie może schudnąć nie z powodu własnej niemożności, tylko przez problemy hormonalne. Nadczynność i niedoczynność tarczycy są ogromnymi problemami, z których nie zdaje sobie sprawy mnóstwo pań i panów, którzy nagle przytyli/nie mogą pozbyć się nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej. Ale to nie tylko hormony tarczycy, to mogą być też hormony płciowe, inne insulinozależne. I w takich przypadkach żaden dietetyk ani forsowne ćwiczenia nie pomogą, bezwzględnie przed rozpoczęciem odchudzania należy odwiedzić endokrynologa i sprawdzić poziom TSH, fT4, fT3, w dalszej kolejności należy oznaczyć inne hormony. I czasami jak ręką odjął. Zbyt mało tkanki tłuszczowej to też często zaburzenia hormonalne - ja tak właśnie mam, mimo substytucji przytyć nie mogę, bo zwyczajnie nie lubię jeść. Będę bardzo złym przykładem endokrynologa za te kilka lat, które mnie jeszcze dzielą od pieczątki. Ale wszystkim paniom, które próbują, a nie wychodzi, radzę odwiedzić endokrynologa - może pomoże, a na pewno nie zaszkodzi.
Pozdrawiam!
PRZECIEŻ SCHUDNĘ, KIEDY SCHUDNĘ, JAK SCHUDNĘ...
OdpowiedzUsuńI Love You :D
Uśmiałam się do łez, bo... to samo mam i nie widzę powodu do narzekań, choć oczywiście wagę zrzucić trzeba bo kręgosłup boli, zadyszka jest już na pierwszym piętrze a o nadciśnieniu nie wspominam... zgroza.
Dużo ciuchów miałam ale koniec końców chodzę w kilku i to mi najbardziej odpowiada. Ostatnio wywalam kolory. Bo kolor to tylko na ustach może być albo w biżu. Taka teraz moda u mnie :)
Udanego tygodnia
Dzięki za link :) Produkuję sukienki dla kobiet, a nie dla nastolatek z gimnazjum, więc taka rozmiarówka wydawała mi się odpowiednia. I słusznie, bo na przykład XXL w kolorze czarnym już nie ma, został tylko granat :)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból (jak sama wiesz). Tyle, że ja mam ten komfort (lub niewiedzę), że nigdy nie byłam szczupła. Zawsze miałam doopsko i tzw. cyc. Moja szafa niestety jest wielka i zapchana rzeczami z którym połowy nie miałam na sobie ani razu :P
OdpowiedzUsuńWyjęłaś ten tekst z mojej głowy! Z reszta kiedyś też u siebie to poruszyłam, bo moim problemem jest nie tylko nadwaga ale i wzrost (180) i stopa w rozmiarze 42-43. Z zakupów zazwyczaj wracam z płaczem, Sporo kupuję w BonPrix'ie, tylko tam mają dżinsy które są na długość na mnie dobre. Oczywista wada, czasami trzeba odsyłać, wymieniać.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie - mofe wydać na kosmetyka 2 stówki, a na ciuch, to już szkoda;) Twojego bólu nie znam, wiem jednak, że moja Mama też ma problem - głownie upodobała sobie sukienki, a te kupuje na ryniaczach, lecz jak mówi - nie ma w czym wybierać, jak coś jest to bierze.
OdpowiedzUsuńJa mam odwrotnie bo jestem bardzo szczupła i wszystko na mnie wisi. Ostatnio kupowałam kurtkę i tylko w Zarze dało sie coś dopasować w moim rozmiarze xs:| Także gruba źle, chuda też źle.
OdpowiedzUsuńOj chyba nie jest tak źle... ja noszę rozmiar 42 (czasami 44 - zależnie od rozmiarówki) i dużo ciuchów... pogodziłam się ze swoją wagą i wyglądem. Staram się nie przytyć i tego się trzymam. Odnalazłam swój styl i marki ubran, które mi pasują. Kupuję głównie na wyprzedażach. Wierz mi, że większość mężczyzn ogląda się za krąglejszymi dziewczynami niż za wieszakami na ubrania (z góry przepraszam szczupłe dziewczyny). Także głowa do góry!!! trzeba chcieć
OdpowiedzUsuńJestem typową XS-ką, to nie jest takie fajne... mam problem z doborem ubrań w zwykłych sklepach czy na rynkach :)
OdpowiedzUsuńJa niby jeszcze mieszczę się w sieciówkową rozmiarówkę, ale uważam, że często jest zaniżana. Dla porównania spokojnie mieszczę się w polskie 40, a w takiej Zarze (w sumie to jej wcale jakoś nie lubię) już ląduję w XL. Ostatnimi czasy zaglądam do garderoby (posiadanie odrębnego pomieszczenia sprzyja gromadzeniu) i sukcesywnie pozbywam się rzeczy, które z jakichś względów mi nie leżą (w tym dosłownym również). Wolę mieć mniej, ale luźniej rozwieszonych, dobrze zachowanych ubrań. Lubię szarość, czerń, biel, granat, brąz, czasem jakiś róż (ale żem blond, to muszę ostrożnie) - unikam zieleni, pomarańczu, czerwieni - kompletnie nie moja bajka. Lubię trochę męski styl - marynarki, sztyblety, klasyczne jeansy i koszulę, luźne wielkie kardigany. Żeby nie było zbyt męsko sięgam po chusty, szale, długie naszyjniki - i tego mam dużo i toreb/-ek. W sumie to podoba mi się Twoja szafa, nie jest przeładowana, a od czasu do czasu, gdy pokażesz się nam na zdjeciach z jakiegoś spotkania, promocji -wyglądasz ładnie:) Kiedyś jak się nasze drogi w Saskim skrzyżują, to się przywitam:)
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem co Ty. Też od dluższego czasu próbuję schudnąć, ale pewnie sama wiesz jak to jest... Natłok obowiązków, rodzinne imprezy, spotkania z przyjaciółmi. Raz nawet mi się udało schudnąć aż 20 kg, ale nadrobiłam to z nawiązką gdy przechodziłam bardzo trudny okres w swoim życiu i po prostu zażerałam, bo tego się inaczej nie da ująć, stres i wszystko. Obecnie mam rozmiar między 44/46. Ciężko jest mi znaleźć coś ładnego w sieciówkach, na prawdę albo muszę mieć szczęście, albo trafić na dobry sklep. Dlatego też w większości ubieram się w lumpeksach gdzie zawsze znajdę coś ciekawego, na szczęście ;) Myślę, że zwykłe sklepy po prostu ignorują nas - grubsze kobiety. Tak jak napisałaś my też mamy kasę do wydania! Jeśli więcej firm wprowadziłoby większe rozmiary na pewno częściej pozwoliłabym sobie na coś "nie z lumpa", bez spędzenia całego dnia w galerii, nie znalezieniu niczego albo znalezieniu czegoś co nie jest płachtą, namiotem. Mimo wszystko powoli się do tego przyzwyczaiłam, akceptuję siebie taką jaka jestem i nie zamierzam odchudzać się na siłę, po prostu nie jem słodyczy, o :) Serdecznie Cię pozdrawiam i gratuluję małej, ale bardzo przemyślanej szafy. Jak widać kobieta nie potrzebuje wielu ubrań.
OdpowiedzUsuńJa w tej chwili jestem na pograniczu, noszę rozmiar 42 i niby większość sieciówek szyje ciuchy w tym rozmiarze ale rozmiar rozmiarowi nierówny... zakupów ciuchowych nie znoszę, czuję się we wszystkim brzydko i mało kobieco. Zacznę stawiać chyba na sprawdzone fasony, wywalę te 90% ciuchów w których nie chodzę...
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię kupować w lumpeksach, bo ceny niskie a i większe rozmiary bywają w modnych krojach, nie tylko worki :)
Kochana, znam dokładnie Twój ból, sama noszę się w rozmiarach 48-52, zależy jak leży. Też wolę kupić kosmetyk niż nowy ciuch, zdecydowanie więcej z tym roboty, u mnie jeszcze dużo butów i torebek, tak rekompensuję sobie brak fajnych ciuchów. A tak z praktyki, polecam Ci zajrzyj na Tchibo.pl, mają rozmiarówkę zawyżoną, ja tam się noszę w 44-48, ciuchy niezłej jakości, a jak coś nie podpasi, to biegnę do sklepu stacjonarnego po zwrot kasy. Aha, i staram się kupować u nich na przecenach. Zajrzyj tam koniecznie, polecam. Buziaki
OdpowiedzUsuńMoże nie powinnam się wypowiadać bo jestem szczupła, ale szczerze mówiąc moja szafa jest nie wiele większa od twojej +jedna półka z podkoszulkami czy t-shirtami i nie mam potrzeby posiadania garderoby niczym gwiazda hollywood, owszem chciałabym mieć możliwość powieszenia każdej pary spodni czy spódnicy osobno, ale nie jest to priorytet. Chciałam napisać, że bycie bardzo szczupłym też nie jest takie proste jeżeli chodzi o ubrania. Moją największą zmorą jest dolna część ciała, moje 4 litery są zdecydowanie za duże do spodni które dobrze leżą w udach lub łydkach, dlatego mogę zapomnieć o klasycznych jeansach, czy o spódnicach ołówkowych. Więc spokojnie nie tylko osoby o bujnych kształtach mają problemy z doborem ubrań.
OdpowiedzUsuńOprócz tego ostatnio postanowiłam tak skompletować moją szafe, by każdy element pasował do każdego. Wiesz jakie to wygodne! Skończył się problem nie mam się w co ubrać.
Ja bardzo lubię ubrania George i Next. Marks&Spencer jest dla mnie ciut za poważny, choć faktem jest, że przyda się czasem coś bardzo eleganckiego w szafie. Mimo wszystko, choć piastuję poważne stanowisko, stawiam na "casualowy luz". Oczywiście w granicach rozsądku. Większość ciuchów w mojej szafie to sukienki lub spódnice. Lubię też ubrania z F&F. Często robię zakupy na allegro u tego sprzedawcy - http://allegro.pl/show_user.php?uid=27779021. Nigdy się nie zawiodłam, wszystkie ubrania są nowe i wyglądają dokładnie tak, jak na zdjęciu.
OdpowiedzUsuńP.S. Taka drobnostka - szwy.
I ja nie przepadam za ciuchowymi zakupami :) Ubieram się na luzie, jeansy i trampki, bluzy i zwykłe t-shirty. Z tym jeszcze problemu nie ma. Wyczynem jest za to znalezienie marynarki. Ostatnio udało mi się jedną dorwać w C&A, której rozmiar 48 faktycznie jest rozmiarem 48. Jak złapałam w ręce, tak nie wypuściłam - prosto do kasy, bo jeszcze zniknie. I po raz kolejny się odchudzam, ha! Teraz oczywiście motywacja solidna, początek roku itd. Nie ukrywam, że motywacją jest też ciekawszy wybór ubrań w rozmiarach standardowej L-XL, bo przecież nie chcę w wieku 25 lat chodzić w szaro-burych torbach za idiotyczne sumy. Bo skoro materiał nie jest jakiś szałowy, wzór przypomina wór, to za co tak właściwie płacę? Za zwrot w kierunku pulpeta? Mam nadzieję, że nie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
oj nie przesadzaj, po prostu praktykujesz minimalizm a to dobra rzecz :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuńAkurat w samej odzieży najbardziej podoba mi się to, że każda z nas nosi to co nam się podoba za najładniejsze oraz w czym czujemy się dobrze. Ja jestem wielką fanką odzieży z firmy https://plnylala.pl/ i tak naprawdę wszystko mi w niej pasuje.
OdpowiedzUsuń