To będzie jedna z tych nowości, którą się pokocha lub znienawidzi.
Nowe pędzle MAC Masterclass brush wzbudzają emocje, dyskusje i zaciekawienie na całym świecie. Bardzo na nie czekałam i oto mój pierwszy szczoteczkowy pędzel Oval6.
Wygląda jak odlotowa szczoteczka do zębów.
Ma długą, profilowaną, ergonomiczną rączkę i zbite, bardzo gęste syntetyczne włosie. Jest gładziutkie i miękkie. Miło czuje się je na skórze.
Zaprojektowany by nakładać produkty: bazę, podkład, puder, róż, bronzer.
Efekt jaki ma zapewnić to nieskazitelny, gładki (bez śladu pociągnięć jak przy zwykłym pędzlu) idealnie wygładzonej cery.
Ma być ułatwieniem dla osób w okularach, my krótkowidze, malując się bez okularów widzimy gorzej, staramy się być jak najbliżej lusterka, normalne pędzle na to nie pozwalają, ten jak najbardziej.
Po pierwszych 2 użyciach powiem : podoba mi się.
Pisałam o sposobach aplikacji podkładu KLIK i efektach jaki dają różne narzędzia.
Ten pędzel to zupełnie nowa jakość.
Przypomina mi się teraz cały ten szum, gdy pojawiły się gąbki beautyblender. MAC Masterclass Brush jest moim zdaniem takim pędzlowym odpowiednikiem słynnego, różowego jajka, efektu jaki daje beautyblender. Anglicy mówią na ten efekt na skórze airbrush lub flowless my -nieskazitelny.
Obejrzałam najpierw filmik z wizażystą MAC używającym tego pędzla. Nakładamy nim podkład ruchami wygładzającym, pociągnięciami lub okrężnymi.
Jest to łatwe. Podkład dobrze się rozprowadza, cieniutką warstwą. Moim zdaniem mocniej kryje.
Pędzel chłonie mniej podkład niż pędzel typu flat top. To duża zaleta.
Można nim fajnie aplikować podkład w kompakcie, róż w kremie, a nawet tradycyjne w kamieniu. Ma dobry kształt do konturowania, ale to też zależy od rysów każdej z nas. Mi idealnie się mieści pod kością policzkową.
To pierwsze wrażenia. Zobaczymy jak spisze się dalej.
Na tą chwilę jestem na tak:)