Wiadomo, że człowiek chce wyglądać jak najlepiej (w granicach swoich możliwości).
Co robi więc kobieta czyli ja?
Szykuje maseczki, lakier do paznokci i oczywiście zastanawia się nad fryzurą.
Więc sama nie wiem ścinać włosy czy nie?
Wiadomo, włosy odrastają, ale jak coś nie wyjdzie i będę wyglądać jak ciasteczkowy potwór z ulicy Sezamkowej?
Z drugiej strony mój fryzjer jest świetny ( chodze do MilekDesign), więc luz, ale czy nie wolę mieć znowu długich włosów?
Tylko, że krótsze fryzury odmładzają.
Przy moich włosach, tylko takie ciachnięte tuż za brodę ładnie się układają i unoszą u nasady, czyli udaje mi się uzyskać tzw efekt push up na dłużej niż 30 minut. Potem smętnie dyndają.
Dłuższe włosy lubię związywać w domu w kucyka. To jest mega wygodne i mniej włosów do znalezienia potem w jedzeniu.
No i farbę koniecznie pora zrobić.
I bądz tu człowieku mądry.
Scinać czy nie?
To ja w krótszych włosach
A tu w takich jakie mam teraz ( no może są już ciut dłuższe)
ciachać?