Copyrights @ Journal 2014 - Designed By Templateism - SEO Plugin by MyBloggerLab

Dynia

Buuuu. Czy ktoś się boi? Dziś noc wyjątkowa, magiczna.

Dokładna geneza Halloween nie jest znana. Może nią być rzymskie święto na cześć bóstwa owoców i nasion (Pomony) albo z celtyckiego święta na powitanie zimy[2]. Według tej drugiej teorii Halloween wywodzi się z celtyckiego obrządku Samhain. Ponad 2 tys. lat temu w Anglii, Irlandii, Szkocji, Walii i północnej Francji w ten dzień żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono święto zmarłych.
Druidzi (kapłani celtyccy) wierzyli, iż w dzień Samhain zacierała się granica między zaświatami a światem ludzi żyjących, zaś duchom, zarówno złym, jak i dobrym, łatwiej było się przedostać do świata żywych.

cytat z wikipedi


A to moja dynia, robię je od lat. Przednia zabawa ( dzieci to uwielbiają).

Zrobiłyście?


Podkład od Inglota. AMC Creamy Foundation.

Mam różne kosmetyki Inglota. Najwięcej cieni  rzecz jasna. Ich cienie to temat na osobny post i to baaaardzo długi:) Dziś będzie o pewnym podkładzie.

 Tej jesieni mamy prawdziwy wysyp podkładów rozświetlających i bardzo dobrze. Ten rodzaj podkładu pięknie odmładza skórę, nadaje twarzy świeżości i sprawia, ze wyglądamy na wypoczęte.

Taki właśnie jest Inglot AMC Creamy Foundation.




Ma szklane opakowanie z pompką. Moja działa bezproblemowo, ale słyszałam, że czasami szwankują. Duży plus tych podkładów to szeroka gama kolorów i bladolica i opalona dziewczyna znajdą coś dla siebie.
Podkład jest oparty na żółtych pigmentach, dobrych dla cery polek.

Zawiera witaminę E i peptydy, ma nawilżać cerę, a przynajmniej nie wysuszać. Oparty na żelowej formule z silikonami. Nie zawiera parabenów.

To lekki, płynny kosmetyk, o delikatnej i nietłustej kosystencji. Dobrze się nakłada i rozprowadza, u mnie służy mu aplikacja pędzlem  flat top. Warto mieć solidnie nawilżoną cerę i zadbać o regularne złuszczanie, bo ładniej wygląda na gładkiej skórze, bez suchych skórek, które gdy są,  niestety widać.




To podkład rozświetlający, ma w sobie delikatne, złociste drobinki, ale nie widać ich na buzi. Może dzięki nim tak ładnie odbija światło i cera zdaje się być satynowa, taka jakby wilgotna.

Krycie daje średnie, zaczerwienienia schowa, a na inne, większe niedoskonałości potrzebny będzie korektor.

Ładnie się u mnie trzymał, troszkę się świecił, ale mi to nie przeszkadza. Zresztą wystarczy przypudrować twarz i problem znika. Jednak wolę nakładać puder tylko na strefę T, bo szkoda przykrywać taki ładny poblask.

Sympatyczny kosmetyk, nie ustępuje jakością i efektem końcowym droższym podkładom.

Moj kolor to LW 300






cena ok 45 zł
, ,

Perfumetka w groszki. Czyli po łokcie w zapachu

Miałam już dziś nic nie pisać, ale,  że siedzę cała po łokcie w zapachu La Petite Robe noir Guerlain i wisi wokoło mnie pachnąca chmurka ( gdybym jechała teraz windą wszyscy by się odsuwali, za mocno, za dużo tego dobrego ), to skrobnę drugiego dziś posta.

Napiszę jak do tego doszło przy okazji pokażę wam coś co lubię, używam i myślę, że jest to bardzo przydatny drobiazg.

A mowa tu o perfumetce. Małym pojemniku z atomizerem do przenoszenia ulubionej wody toaletowej w torebce, bez dżwigania całego flakonu.



Moja jest  z Sephory. Wygodna i łatwa w obsłudze, ale oblać się można ( jak ja przed chwilą) jeśli się nie uważa.

Tak więc mamy zapach np. miniaturkę, z której trudno korzystać. Mamy perfumetkę z atomizerem, która jest wygodna.
Otwieramy obie rzeczy. Perfumetkę warto wypsikać z powietrza w środku, a gdy była używana wcześniej oczyścić.

Ostrożnie przelewamy zawartość, unikając zapowietrzenia, czyli małymi krokami ( zapach na cały pokój). Ta sephorowa ma taki gumowy lejek w środku, to ułatwia przelewanie.




Na koniec mocno zakręcamy i voila gotowy przenośny system zapachowy hyc do torebki :)

Post gotowy, a ja nadal pachnę jak perfumeria, dobrze, że to taki ładny zapach:)

Używacie perfumetek?


Tydzień , a nawet więcej w pigułce, a na deser żarcik rysunkowy:)

Tradycyjnie w niedzielę zapraszam wszystkich, którzy nie mają czasu zaglądać na Piękność dnia w tygodniu.
Co tam się znalazło ostatnio? A kilka ciekawych kosmetyków, które chciałam wam pokazać.

Teraz będzie na temat nielubianego powszechnie  klikacza czytaj dalej.

Kochani, w tym rodzaju postów nie umiem tego przeskoczyć, technicznie nie mam jak podlinkować kilka treści w jednym poście. Takie ograniczenie blogera.

Jak ktoś ma pomysł jak to inaczej robić, to bardzo poproszę:)


Bieliźniana przygoda w Marks & Spencer. Noszę moje nabytki już jakiś czas i bardzo jestem z nich zadowolona


czytaj dalej



Makijaż wprost ze Śniadania u Tiffaniego w wykonaniu jednej z ambasadorek Golden Rose. Czy znacie tę dziewczynę? Bardzo ładnie to wyszło. Zresztą zobaczcie same



czytaj dalej


Zapach, który pewnie dobrze znacie, a ja ostatnio sięgam po niego częst, mała czarna sukienka od Guerlain warta jest powąchania:)



czytaj dalej



Na koniec żarcik. Prawda to czy nie. Kto tak ma?  :)


Zimy żal?

Co to ma znaczyć się pytam? Co to za pogoda? Rękawiczki zgubione jeszcze w zeszłym roku, czapka taka bardziej dekoracyjna, buty u szewca. Wstaje człowiek rano, a tu za oknem takie coś





U was też taka pogoda? Jak dobrze, że to przy sobocie. Można upiec ciasto na pociechę, ugotować rozgrzewającą zupę, opatulić się kocem i popijając kawę/herbatę poczytać zaległe lektury.

Gorzej jeśli miało się wyruszyć w miasto, planowało mycie okien i wypad na rower, a najgorsze, że trudno robić zdjęcia kosmetykom, które koniecznie chciało się pokazać na blogasku.

No trudno. Małe ferie.



Miłego śniegopadu kochane:)

Gorączka złota

Staram się nie ulegać nagłym pokusom kosmetycznym, twardym być, a nie miękkim:) Daję słowo, że ten kto wymyślił umiejscowienie Drogerii Natura zaraz przy wejściu do metra, dobrze wiedział co robi, ten posłannik pokus.

Weszłam na chwilę, skuszona zdjęciami z kolekcji Essence Wild Craft, a konkretnie cieniami Rosewood Hood i Mistic Lilac. Nie było ich oczywiście. Jak mogło być inaczej. Szafa Catrice też świeciła pustkami.

Ale kiedy tak stałam i wpatrywałam się w puste miejsca  po kolekcji , złapałam błysk światła z półki niżej.



To był on, mrugał do mnie pięknie i nie mogłam mu się oprzeć.



Essence nr 35 Party all night metallic effect super soft & long lasting.

Prześliczny złoty odcień, nie za żółty, nie za brokatowy, nie za metaliczny . Uniwersalny. Dla brunetki, dla blondynki. Idealny. Zostawia , lśniącą na mokro taflę roztopionego złota na powiece. Jest miękki, delikatny i jedwabisty w dotyku, ciut mokry. Przypomina trochę cień MAC  Metal-X. Pięknie się rozciera. Raczej do nakładania na bazę jeśli ma dłużej wytrzymć na oku. Usiedzi 4 -5 godzin spokojnie bez poprawek. Śliczne moje złotko.




fot w sztuczny świetle, bez bazy

cena ok 7,90 zł

Warto przyjrzeć się mu jeśli lubicie złoto.



Podoba wam się?

Jak balsam do ust na wycieczkę pojechał

Jesień to moja ulubiona pora roku. Ale oczywiście taka jesień jak ta którą właśnie mamy, słoneczna, kolorowa, z zamglonymi porankami  i pachnącym liśćmi powietrzem. Niedziela jest jak wiadomo dniem wolnym i po opędzeniu tego i owego wybraliśmy się na  rowerową wyprawę, bo pogoda dziś właśnie złoto-jesienna i żal siedzieć w domu.

Pięknie było, trochę tylko błotniście. Mój dzielny rumak nadaje się teraz do czyszczenia. Ale co mi tam, fajnie było:)






Uwaga teraz będzie akcent kosmetyczny.





Noszę ostatnio w kieszeni balsam do ust, który bardzo lubię. To koloryzujący Korres Mandarin Lip Balm Stick SPF 15 w kolorze Purple. Towarzyszył mi on dzielnie na dzisiejszej przejażdżce, chroniąc i zdobiąc usta:).

Ta grecka marka co raz bardziej podoba mi się i kusi swoimi produktami. O ile znam doskonale balsamy do ust, to teraz mam ochotę zapoznać się bliżej z ich podkładami. Oglądałam je nawet w Sephorze niedawno, ale miałam za mało czasu by poprosić o próbkę.


Ale wracając do balsamu. Nadaje delikatny kolor, nawilża i nie tłuści. Zawiera masło shea, olejki mandarynkowy i słonecznikowy, a co ważne nie zawiera pochodnych ropy czyli  mineral oil, parabenów, silikonu. Jest bardzo wydajny i ma ładne opakowanie. Jest też dostępny w wersji bezbarwnej, w beżowym opakowaniu, wydaje mi się,że  ma trochę bogatszą konsystencję.

Tani nie jest, ale od czego sephorowe obniżki:)


Dojechaliśmy nad rzekę, na przeprawę promową, teraz już nieczynną.



Wisła zamglona, melancholijna, piękna bardzo. Sporo osób miało ten sam pomysł co my.




Jeszcze tylko spojrzenie w lusterko i wracamy





Na koniec kawa i wygrzewanie się na słoneczku. Uwielbiam patrzeć na jesienne drzewa i kocham zapach liści i przyznam ,że jazda po wertepach mnie wykończyła. W takich chwilach powtarzamy sobie, że spalam kalorie, spalam kalorie.....


A wy co porabiałyście w niedzielę?

Niebieski spłynął gamą barw...

Zawsze lubiłam niebieski kolor, to chyba pozostałość z czasów gdy nosiłam szkolny mundurek, który wtedy był po prostu niebieskim fartuchem z białym kołnierzykiem. Potem w liceum była faza na za duży (teraz zwany over size) męski , granatowy sweter ( chyba zabrałam go tacie) , potem długa przerwa w tym temacie, a teraz niebieski  kolor powrócił do mnie za sprawą kosmetyków.


Najwięcej niebieskości mam w swoich lakierach do paznokci, od granatu po błękity, nawet nie wiedziałam, że aż tyle ich się zebrało, bo ja jednak mało maluję pazury.




Najbardziej lubię ten granatowy, ciemny, doskonale kryjący pierwszy po lewej lakier, a dalej kolejno:

nr 1 Maybelline Forever Strong pro nr  650 midnight blue, super mi się trzyma i bosko kryje

nr 2 bardzo dobre są też lakery art deco  Ceramic nail laquer nr 139 też świetnie się trzyma i nie robi maziai

nr 3 jest tu maluch z Celii to ten 3ci, raczej wodnisty

nr 4 Essence z kolekcji  a new league metaliczny granat , jest ok

nr  5 Orly poznacie po zakrętce, piękny błękit z letniej kolekcji Skinny dip, super, lubię go

nr 6  art deco stojący jako szósty od lewej nr 265 brudny błękit

nr 7 Eveline colour instant nr670 granat z drobinkami

nr 8 My secret taki błękicik


nr 9 Bourjois 10 days  nr 18 przydymiony  granatowy z maleńkimi drobinkami, fajny ma pędzelek

nr 10 L'Oreal Color Riche nr 610 chabrowy metalik

nr 11 Avon kolor blue escape, sympatyczny






O innych moich niebieskościach  kosmetycznych pisałam TU  .

Ich zestaw się rozrasta, w tym tygodniu dodałam do niego cudny zestawik cieni wet n wilde nr 737 Blue had ne at hello. To prezent od koleżanki, który mi przywiozła z Kanady ( wielkie dzięki kochana:) Cudny jest. ale o nim następnym razem



fot. Temptalia



Lubicie niebieski w makijażu lub na pazurkach?

A dziś przeglądu tygodnia nie będze :)

Oj nie nie, nie pokażę dziś najciekawszych nowości, kto chce to i tak wie, ze może je znaleźć na mojej www.pieknoscdnia.pl ( wciąż się jeszcze nie nacieszyłam nową domeną).

Dziś przypomnę moje najbardziej udane ( moim nieskromnym zdaniem) teksty z bloga, jakie kiedyś napisałam. Wieczór sentymentalnych wspomnień.

Co wy na to?

Mój ulubiony post to ten o szkolnych wspomnieniach i pełnym piórniku



czytaj dalej


Kolejny to ten o nauce malowania kresek. To jest naprawdę łatwe


czytaj dalej



Grunt to baza, (nadal tak uważam), z bazą cienie trzymają się na medal, nawet te taniutkie




Ostatnie będzie złuszczanie. Uważam, że to ważny krok w pielęgnacji. Gdy zdazało mi się go lekceważyć, mój makijaż wyglądał strasznie. Każdy podkład pokreślał skórki i nierówności. Teraz już nie mam z tym problemu





Co myślicie o takiej przypominajce?

Acha , a propos przypominania, POD TYM POSTEM KLIK czekam na wasze pomysły, a na najlepszy czeka śliczny kosmetyk niespodzianka:)


Ach jak cudownie

Dostałam prezent, coś o czym marzyłam, a nie sądziłam ,że uda mi się to zdobyć. Co to takiego? Domena dla mojej stronki:)

Od dziś znajdziecie Piękność dnia pod nowym adresem, moim zdaniem lepszym i łatwiejszym do zapamiętania




Ktoś, kiedyś zarezerwował ten adres dla zysku ( brrr)  i był on niedostępny,  korzystałam z mniej fajnego www.pieknosc-dnia.com.pl , co bardzo mnie wkurzało gdy zakładałam własną stronę, a tu niespodziewanie mój Ukochany Mąż mówi, że ma dla mnie prezent na rocznicę Piękności dnia i oto ona ,odkupiona, już moja , nowa domena, a na niej aktywna od dziś  pod nowym adresem stronka:) Yupi:)



Czy to nie cudownie?

Strasznie się cieszę i oczywiście zapraszam wszystkich do zaglądania tam:)



Druga sprawa to prośba o pomoc do moich czytelniczek:)
Nie mam pomysłu na notkę. Szukam, przeglądam kosmetyki i nic mi nie przychodzi do głowy.

 O czym chcecie poczytać następnym razem? Czekam na pomysły i sugestie:)

Na autorkę pomysłu , który wybiorę czeka kosmetyk niespodzianka:)



Wspominkowo kulinarnie. A na obiad była dziś....

Moja babcia Waleria była prawdziwą, staromodną babcią. Babcią cudowną i niezapomnianą. Z pod jej dłoni wychodziły wszystkie smakołyki mojego dzieciństwa. Pamiętam ją rządzącą sprawnie staroświecką kuchnią i dużym drewnianym domem, stojącym w ogrodzie , pełnym wiśni, kwiatów i ukrytych, zielonych, cienistych  ścieżek

Babcia potrafiła każdemu ugotować to na co właśnie miał ochotę. Nie wiem jak znajdowała na to czas i siły, zwłaszcza, że te wszystkie smakołyki powstawały na kuchni z fajerkami opalanej węglem, który dziadek przynosił ze schowanka.

Ja mam zwyczajną kuchnię na gaz, i daleko mi do talentów kulinarnych mojej babci i mamy, ale że dziś sobota, dałam się namówić moim domownikom na potrawę czasochłonną, którą bardzo lubią - lazanię ze szpinakiem fetą, brokułami i sosem pomidorowym.

Udała się i była nieskromnie powiem pyszna.






A co wy dziś wyczarowałyście w kuchni?